Jesteś tutaj: eduranking.pl > Artykuły

Być albo nie być, czyli scenariusze dla polskich gimnazjów

Dodano 28.01.2014

Blog Image

Powołane do życia w 1999 roku gimnazja okazały się najbardziej kontrowersyjną innowacją w polskim systemie edukacji publicznej ostatniego ćwierćwiecza. Reforma miała w założeniu przynieść same korzyści – odświeżyć system dzięki nowym programom nauczania, zapobiec uzależnieniom poprzez oddzielenie dojrzewającej młodzieży od młodszych uczniów, wyrównać szanse edukacyjne poprzez przedłużenie okresu funkcjonowania rejonizacji. Dziś wszyscy – uczniowie, nauczyciele, rodzice i absolwenci – zgodnie twierdzą, że powyższe postulaty nie zostały spełnione. Likwidację gimnazjów zapowiadają szefowie partii skrajnie różniących się programem politycznym – PiS i SLD. Sondaż Homo Homini zlecony przez „Gazetę Prawną” wykazał, że 60% badanych chce likwidacji szkół gimnazjalnych, natomiast ankieta Wirtualnej Polski podaje wynik jeszcze wyższy – 96% przebadanych internautów chce powrotu do systemu dwustopniowego. Tymczasem do Polski dotarła wieść najmniej spodziewana – według wyników Badania Programu Międzynarodowej Oceny Uczniów (PISA) nasi gimnazjaliści znaleźli się w ścisłej czołówce europejskiej we wszystkich trzech obszarach objętych badaniem: matematycznym, przyrodniczym i humanistycznym. Czego zatem można się spodziewać w najbliższej przyszłości?

Najważniejszą wadą gimnazjum jest wyizolowanie młodzieży wchodzącej w najtrudniejszą fazę dojrzewania w jednej placówce. Według założeń reformy z 1999 roku takie posunięcie miało na celu wyedukowanie nauczycieli-specjalistów, którzy w skuteczny sposób radziliby sobie z trudną młodzieżą i nie dopuszczali do szerzenia złych nawyków. Efekt okazał się odwrotny od zamierzonego – gimnazjum to najlepsza okazja do zapoznania się z alkoholem i narkotykami, które stały się powszechne i modne. Większość ambitnych nauczycieli decyduje się na pół etatu w liceum lub pracę w najbardziej prestiżowych gimnazjach, gdyż założenie dotyczące wyrównania szans edukacyjnych również się nie sprawdziło – rodzice, którym zależy na wyższym poziomie edukacji, przenoszą dzieci do lepszych placówek, natomiast najsłabsze szkoły zamieniają się w getta skupiające najtrudniejszą młodzież. Nic zatem dziwnego, że liderzy partii politycznych atakują gimnazja, gdyż jest to pewny sposób na pozyskanie elektoratu – większość społeczeństwa jest niezadowolona z funkcjonującego systemu.

Z drugiej jednak strony nie sposób zignorować doniesień o znacznej poprawie jakości naszej edukacji, które głoszą, że polscy gimnazjaliści mogą konkurować z najlepiej wyedukowanymi rówieśnikami z innych krajów – także spoza UE. Wyniki podane przez Program Międzynarodowej Oceny Uczniów świadczą o tym, że polscy piętnastolatkowie są dobrze przygotowani do edukacji w szkole średniej oraz zmagań na rynku pracy. Premier Donald Tusk w komentarzu do wyników PISA pozytywnie ocenił polski system edukacji i zapowiedział, że rewolucji nie będzie, w podobnym tonie wypowiada się minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska. Najważniejszym argumentem zwolenników obecnego systemu jest fakt, że żaden kraj na świecie nie poprawił tak znacznie osiąganych wyników jak Polska. Można stąd wysnuć wniosek, iż polskiemu systemowi edukacji daleko do ideału, lecz na plus należy zaliczyć fakt, że nieustannie się poprawia.

Ważnym argumentem przeciwko likwidacji gimnazjów jest strona ekonomiczna takiego kroku – każda reforma wymaga dużego nakładu finansowego, a likwidacja placówek oświatowych byłaby dla państwa kosztowna, ponadto tysiące nauczycieli zasiliłoby szeregi bezrobotnych oczekujących na programy pomocowe. Krytycy funkcjonowania gimnazjów zapominają również o tym, że we wczesnej fazie realizacji jest reforma podstawy programowej w liceach, których zadaniem jest obecnie kończyć cykl realizacji treści przedmiotowych w klasach pierwszych, a następnie rozszerzać je w klasach drugich i trzecich. W ten sposób nieaktualny staje się zarzut, że uczniowie polskich szkół niepotrzebnie powtarzają materiał gimnazjalny w liceum. Likwidacja gimnazjum oznaczałaby kolejną zmianę podstawy programowej i podręczników w liceach, a koszty znów ponieśliby przede wszystkim rodzice.

Z powyższych przesłanek wynika, że problem funkcjonowania polskich gimnazjów jest niezwykle złożony i najprawdopodobniej w najbliższych latach nie doczeka się jednoznacznego rozwiązania. Z jednej strony nikt, łącznie z Ministerstwem Edukacji, nie daje wystarczających podstaw by sądzić, że szkoły gimnazjalne funkcjonują prawidłowo. Dyskusja o ewentualności likwidacji gimnazjów będzie zatem trwała. Z drugiej strony okazuje się, że inne europejskie systemy edukacyjne wcale nie przynoszą lepszych wyników, a polska szkoła staje się coraz lepsza. Jedno jest pewne – bez względu na to, czy za kilka lat polscy piętnastolatkowie będą kończyli gimnazjum, czy też podstawówkę, szkoła niedofinansowana zawsze będzie obiektem gwałtownej krytyki.